poniedziałek, 21 czerwca 2010
Mugen Power
Nie wiem jak Wam, ale mnie słowo Mugen jednoznacznie kojarzy się z motoryzacją. Okazuje się jednak, że istnieje więcej firm o takiej nazwie. Jedna z nich produkuje ciekawe akumulatory do smartfonów.
Mugen to kultowy japoński tuner samochodów marki Honda. Ale nie tylko. Firma z Hong Kongu o podobnej nazwie - Mugen Power - wytwarza zamienniki fabrycznych akumulatorów do nowoczesnych telefonów (tzw. smartfonów) o zwiększonej, w porównaniu z oryginalną, pojemności. Nawiasem mówiąc, nazwa Mugen bardzo dobrze pasuje do takiej firmy, bo po japońsku oznacza m.in. nieskończoność.
Jak powszechnie wiadomo użytkownicy smartfonów najnowszej generacji bez przerwy szukają gniazdka elektrycznego, aby podładować swój cud techniki. Dlatego powinni zainteresować się ofertą firmy Mugen Power, która specjalizuje się w zamiennikach baterii do większości dostępnych na rynku modeli. Oferowany jest nawet akumulator do iPhone'a (osobno sprzedawany jest zestaw do jego samodzielnej wymiany). Sprzedawane akumulatory można z grubsza podzielić na dwie kategorie: standardowych rozmiarów i o powiększonej pojemności oraz o zwiększonych rozmiarach i wyjątkowo dużej pojemności. Te pierwsze to typowe zamienniki standardowych akumulatorów, te drugie stanowią komplet ze zmodyfikowaną tylną ścianką, przeznaczoną do konkretnego modelu telefonu.
Przykładowo, do aparatu SonyEricsson Xperia X10, który standardowo jest zaopatrzony w akumulator litowo-polimerowy o poj. 1500 mAh, można dokupić zamienniki wykonane w technologii litowo-jonowej o poj. 1800 mAh (standardowej wielkości) lub o poj. 3600 mAh, która jednak czyni z telefonu prawdziwego behemota. Po zamianie i założeniu nowej tylnej ścianki telefon staje się niemal 2x grubszy, niż wcześniej, dlatego moim zdaniem taki akumulator ma sens wyłącznie w specyficznych warunkach. Na przykład, kiedy wymiary nie mają wielkiego znaczenia, a dostęp do sieci elektrycznej jest ograniczony, co się zdarza w czasie pieszej wędrówki. Natomiast zamienniki standardowej wielkości wydają się być znakomitą alternatywą dla fabrycznych akumulatorów, tym bardziej że zbierają entuzjastyczne recenzje i nie różnią się znacząco od tych ostatnich ceną. Baterie Mugen Power można kupić za pośrednictwem strony producenta.
niedziela, 16 maja 2010
Peli i1015
środa, 12 maja 2010
SonyEricsson Xperia X10
Reaktywuję wreszcie bloga, i to nie byle czym - subiektywną recenzją nowego smartfonu SonyEricssona, Xperii X10. Postanowiłem sprytnie podzielić swoje spostrzeżenia z dotychczasowego używania na zalety i wady.
środa, 7 kwietnia 2010
Santa Cruz Nomad 2.0 VPP Carbon
Producenci rowerów coraz śmielej stosują włókno węglowe. To bardzo modny i, jak się okazuje, całkiem wytrzymały materiał na ramy. Nowość z ostatniej chwili, to czwarta "karbonowa" rama z włókna węglowego znakomitej Santy Cruz - Nomad 2.0 Carbon. Z tego co mówią jej projektanci, udało się urwać prawie 570 g w porównaniu z aluminiową wersją Nomada, jednocześnie zwiększając wytrzymałość i sztywność. Przewidywana waga z amortyzatorem RockShox Monarch 3.3 to około 2,8 kg. Reszta została taka, jak dawniej - Nomad to bardzo uniwersalny rower kategorii All Mountain/Freeride, z rewolucyjnym tylnym zawieszeniem VPP o skoku 160 mm. Nowy rower Santa Cruz będzie dostępny w czterech rozmiarach i dwóch kolorach - czarnym i białym. Więcej na jego temat można przeczytać na stronie producenta, a od czerwca bieżącego roku będzie można go kupić od polskiego dystrybutora rowerów tej marki. Nomad Carbon ma zostać wprowadzony jednocześnie ze zmodernizowaną wersją aluminiowej ramy tego modelu. Przewidywana cena ramy z amortyzatorem RockShox Monarch 3.3 to 2500$ na rynku amerykańskim.
wtorek, 6 kwietnia 2010
American Tomahawk Company CQC-T
Nie wszyscy wiedzą, że tomahawk nie umarł wraz z ostatnimi wojującymi Indianami. Po raz drugi narodził się dzięki Peterowi LaGanie, który w 1966 r. założył firmę American Tomahawk Company. Taktyczne wersje tomahawków były dość powszechnie używane przez żołnierzy amerykańskich w czasie wojny w Wietnamie, chociaż ten fragment jego historii większość osób woli pomijać. Współczesny taktyczny tomahawk jest raczej gratką dla kolekcjonerów ostrych zabawek, ale w przeszłości był wykorzystywany do walki CQC (Close Quarters Combat) i rzucania.
Jedną z nowszych i najciekawszych ewolucji tomahawka jest CQC-T (Close Quarters Combat Tomahawk), opracowany przez ATC we wspołpracy z Ernestem Emersonem. W przeciwieństwie do oryginalnej LaGany (nazywanej też VTAC), raczej nie jest polecany do rzucania. Głownię wykonano ze stali S7 hartowanej do twardości 56-58 HRC, stylisko jest ze specjalnej wytrzymałej odmiany nylonu. W celu poprawienia chwytu w jego dolnej części umieszczono pięć gumowych o-ringów. W komplecie dostaniemy też nylonową pochwę pozwalającą na zamocowanie hawka przy pasie. Za taki zestaw będziemy musieli zapłacić 290-330$, a kupić go można tutaj. Na pytanie, po co to zrobić nie znam konkretnej odpowiedzi, poza taką, że strasznie mi się podoba...
Etykiety:
american tomahawk company,
cqc-t,
ernest emerson,
lagana,
tomahawk
poniedziałek, 5 kwietnia 2010
Rolex Explorer
Rolex jest marką wzbudzającą mnóstwo sprzecznych uczuć. Z jednej strony postrzegany jako zegarek nowobogackich i mało subtelny symbol statusu materialnego. Z drugiej, to marka bardzo ceniona przez specjalistów za znakomite mechanizmy i ponadczasowe wzornictwo, kopiowane przez dziesiątki producentów. Najlepszym przykładem tego ostatniego jest przepiękny model Explorer, który ostatnio doczekał się powiększonej wersji. Na targach w Bazylei zaprezentowano Explorera o średnicy koperty 39 mm.
Właściciele tego modelu Rolexa noszą na nadgarstku zarazem kawał historii czasomierzy. Już ponad pół wieku temu Explorer był ulubionym zegarkiem podróżników i odkrywców, nosili go m.in. zdobywcy Mt. Everestu - Edmund Hilary i Tenzing Norgay. Najkrócej mówiąc Explorer jest usportowioną wersją modelu Datejust. Głowne różnice, to inny cyferblat z dużymi cyframi 3, 6 i 9 i brak datownika. Rolex Explorer ma legendarną bransoletkę oyster, szafirowe szkiełko oraz kopertę ze stali 904L. Wewnątrz cyka automatyczny mechanizm 3132, oczywiście z certyfikatem chronometru wydanym przez COSC. Klasa wodoszczelności Explorera to 100M. Rolex długo opierał się trendowi do zwiększania średnic kopert, ale w końcu i on uległ tej modzie. Duży Explorer jest jednym z ostatnich powiększonych modeli, na który czekało wielu fanów.
sobota, 3 kwietnia 2010
Spyderco Military Titanium
Spyderco jest wyjątkową firmą. Military to wyjątkowy nóż. Marka powołana do życia przez Sala Glessera jest jedną z moich ulubionych. Świat noży zawdzięcza jej co najmniej kilka innowacji, m.in. rozpowszechnienie klipsa jako elementu noża składanego oraz wprowadzenie do powszechnego użytku dziury w klindze służącej do otwierania. Military to jeden z bardziej znanych modeli Spyderco. Jak wieść gminna niesie Sal opracował ją dla swojego syna Erica w 1996 r., kiedy ten szedł do wojska. W każdym razie Military jest świetnym nożem do cięcia i do noszenia. Lekkim, płaskim i z długą klingą. Do tej pory były wersje z różnych stali (ATS-34, S30V, CPM D2, BG-42 i S90V), ale wszystkie miały rękojeści z tworzyw sztucznych - laminatu G10 lub włókna węglowego. Niedawno Sal zdecydował, że powstanie odmiana z rękojeścią wykonaną z modnego tytanu i blokadą frame lock. Wprawdzie taka "Militarka" jest znacznie cięższa (168 g vs. 120 g) od starszych wersji, ale i bardziej wytrzymała. A na pewno lepiej wygląda. Poza tym prawdziwy fan Spyderco musi mieć każdą wersję Military ;) - jednego z najbardziej udanych noży składanych ostatnich 15 lat. A już niedługo pojawi się jego kolejna odmiana - limitowana z hybrydową rękojeścią (z tytanu i G10), frame lockiem i ze znakomitej stali CPM M4. Dostępna tylko w sklepie Knifeworks i tylko dla tych, którzy jakiś czas temu zapłacili zaliczkę i zarezerwowali swój egzemplarz.
piątek, 2 kwietnia 2010
Maxpedition Jumbo EDC
Maxpedition odkryło ciekawą niszę. Tworzy produkty z wojskowych materiałów (tkanin w stylu Cordury DuPont), ale zaprojektowane dla cywilnych użytkowników. Łączy wytrzymałość i różne militarne patenty na przypinanie dodatkowych kieszeni (system PALS) z rozmaitymi innowacyjnymi projektami i zróżnicowaną kolorystyką. Większość z nich to rozmaite plecako-torby. Maxpedition wymyśliło między innymi versipacki (torby noszone na ramieniu albo na pasie) i gearslingery (plecaki na jedno ramię). Widać, że właściciel firmy, Tim Tang, nie spoczywa na laurach, tylko ciągle wymyśla coś nowego.
Jeden z największych hitów Maxpedition to Fatboy - noszona ukośnie torba na ramię. Jej powiększona wersja, Jumbo doczekała się właśnie kolejnej nowej wersji. Jumbo EDC może pełnić dziesiątki funkcji. Być codzienną torbą, chlebakiem na wypady do lasu, torbą na aparat fotograficzny itp. Jumbo wyposażono w dużą liczbę małych schowków, a jeśli to za mało, do dyspozycji jest kilka punktów mocowania dodatkowych kieszeni. Całość jest bardzo porządnie uszyta, dostępna w różnych kolorach. Materiał pokryto z zewnątrz teflonem w celu zapewnienia mu częściowej wodoodporności. Fatboy i Jumbo to jedne z najpopularniejszych modeli Maxpedition, ale warto się przyjrzeć całej gamie produktów tej firmy. Jak głosi metka są zaprojektowane w USA i wykonane na Taiwanie. W USA Jumbo w zależności od wersji kosztuje około 70-90$, w Polsce można go kupić w kilku militarnych sklepach internetowych.
Jeden z największych hitów Maxpedition to Fatboy - noszona ukośnie torba na ramię. Jej powiększona wersja, Jumbo doczekała się właśnie kolejnej nowej wersji. Jumbo EDC może pełnić dziesiątki funkcji. Być codzienną torbą, chlebakiem na wypady do lasu, torbą na aparat fotograficzny itp. Jumbo wyposażono w dużą liczbę małych schowków, a jeśli to za mało, do dyspozycji jest kilka punktów mocowania dodatkowych kieszeni. Całość jest bardzo porządnie uszyta, dostępna w różnych kolorach. Materiał pokryto z zewnątrz teflonem w celu zapewnienia mu częściowej wodoodporności. Fatboy i Jumbo to jedne z najpopularniejszych modeli Maxpedition, ale warto się przyjrzeć całej gamie produktów tej firmy. Jak głosi metka są zaprojektowane w USA i wykonane na Taiwanie. W USA Jumbo w zależności od wersji kosztuje około 70-90$, w Polsce można go kupić w kilku militarnych sklepach internetowych.
wtorek, 30 marca 2010
Spork
Etymologia angielskiej nazwy Spork, mówi wszystko o tym sprytnym gadżecie. Spoon + fork to połączenie łyżki i widelca. Sama idea pochodzi z XIX w., ale popularność wśród miłośników wędrówek z plecakiem zdobył stosunkowo niedawno, dzięki japońskiej firmie Snowpeak. Sporka XXI w. wykonano ze stopu tytanu, dzięki czemu jest lekki, nie alergizuje i nie rdzewieje. W sklepach internetowych można znaleźć wielu naśladowców tego projektu. Snowpeak oferuje sporki w wersji pełnowymiarowej i mini, szwedzka firma LightMyFire ma swoim katalogu połączenie łyżki, widelca i noża, a niezastąpiony sklep TAD Gear, pośród różnych Sporków sprzedaje także jego składaną wersję, dodatkowo wyposażoną w otwieracz do kapsli i puszek oraz klips. Ja najbardziej lubię oryginalnego Sporka Snowpeaka, bo jest wyjątkowo praktyczny, a w połączeniu z jakimkolwiek scyzorykiem stanowi idealny biwakowy zestaw sztućców. "Łyżkowidelce" kosztują od kilkunastu zł za plastikowa LighMyFire, do 34$ za składanego Sporka od TAD Gear.
Dyson DC23 Animal Pro
James Dyson to człowiek, który lubi wymyślać nowe rzeczy. Pewnego dnia wymyślił odkurzacz i został milionerem.
Marka Dyson to pierwszy producent odkurzaczy bezworkowych z systemem odsysania wirowego, skonstruowanym według zasady tzw. wieży cyklonowej. Model DC23 Animal Pro jest wyposażony w najnowszą generację tego systemu nazwaną Stowaway. Skonstruowano go szczególnie z myślą o właścicielach zwierząt, którzy mają problem ze sprzątaniem sierści. Animal Pro wyposażono w filtr przeciwbakteryjny HEPA+Bactisafe, turboszczotki w dwóch rozmiarach oraz mnóstwo drobnych rozwiązań, ułatwiających codzienne sprzątanie. Ale i tak wszyscy kupują go dlatego, że wygląda jak stwór z innej planety. W Polsce model DC23 Animal Pro kosztuje około 2200 zł.
Marka Dyson to pierwszy producent odkurzaczy bezworkowych z systemem odsysania wirowego, skonstruowanym według zasady tzw. wieży cyklonowej. Model DC23 Animal Pro jest wyposażony w najnowszą generację tego systemu nazwaną Stowaway. Skonstruowano go szczególnie z myślą o właścicielach zwierząt, którzy mają problem ze sprzątaniem sierści. Animal Pro wyposażono w filtr przeciwbakteryjny HEPA+Bactisafe, turboszczotki w dwóch rozmiarach oraz mnóstwo drobnych rozwiązań, ułatwiających codzienne sprzątanie. Ale i tak wszyscy kupują go dlatego, że wygląda jak stwór z innej planety. W Polsce model DC23 Animal Pro kosztuje około 2200 zł.
sobota, 27 marca 2010
Shun Ken Onion Chef's Knife
Produkt, który znalazł się w sprzedaży 5 lat temu, ale ciągle robi ogromne wrażenie. Kuchenny nóż marki Shun (należącej do japońskiego koncernu KAI), to prawdziwe dzieło sztuki użytkowej - połączenie pięknej formy z treścią. Jego projektantem jest amerykański nożorób Ken Onion, postać wyjątkowa. Jako jeden z niewielu na świecie potrafi sprzedać swoje składane noże, ręcznie wykonane w nowoczesnym, taktycznym stylu (tzw. tactical foldery) za ponad 5000$ sztuka. Jak widać "kuchenniaki" też mu nieźle wychodzą. Ostrze tego uniwersalnego noża ma 8" długości (nieco ponad 20 cm), jest wykonane ze laminatu: rdzeń ze stali VG-10 i płaszcz z 32 warstw nierdzewnej stali damasceńskiej SUS410. Do tego rączka z drewna Pakka. Ale to co się naprawdę liczy, to piękna linia i ergonomiczny kształt. Shun Chef's Knife zdobył nagrodę dla najlepszego kuchennego noża na amerykańskiej wystawie Blade Show w 2005 r. Cieszy się taką popularnością, że powstała cała linia kuchennych noży o podobnym kształcie. Sugerowana cena tego cacka, to 250$, a w komplecie dostaniemy gustowną drewnianą podstawkę.
środa, 24 marca 2010
Kata Sensitivity V
Kata jest firmą mało znaną, ale popularną wśród operatorów telewizyjnych. A to dlatego, że oferuje bardzo dobre pokrowce i torby na profesjonalne kamery. Jednak i my, skromni amatorzy możemy znaleźć w jej ofercie coś dla siebie. Chyba najciekawsza jest seria Ergo-Tech o nowoczesnym wzornictwie, a z niej najbardziej mi się podoba plecak Sensitivity V, chociaż to żadna nowość. Za to ma atrakcyjny wygląd oraz ergonomiczną i przemyślaną konstrukcję. Wnętrze podzielono na trzy sekcje: w dwóch większych można schować np. lustrzankę cyfrową i kamerę, z tyłu znajduje się pionowa kieszeń na laptopa o przekątnej ekranu do 12" (więc zmieszczą się w niej coraz popularniejsze netbooki). Dzięki temu każde z urządzeń jest chronione przed zniszczeniem i można je szybko wyjąć pozostawiając resztę plecaka zamkniętą. W razie potrzeby można otworzyć przegrodę między dwoma głównymi kieszeniami i połączyć je w jedną. Materiał użyty do konstrukcji plecaka nazwano Elasto-Guard, przypomina piankę neoprenową i dobrze tłumi wstrząsy oraz uderzenia. W newralgicznych miejscach plecak jest wzmocniony tworzywem sztucznym o nazwie Flexi-Shield. Przedstawicielem sprzętu Kata w Polsce jest firma Foto7.
Shure SE530
Kto robi najlepsze słuchawki douszne na świecie? Prestiżowy portal i sklep internetowy HeadRoom twierdzi, że na takie określenie zasługują słuchawki Shure SE530. Moda na słuchawki dokanałowe (wkładane głęboko do ucha) została zapoczątkowana przez firmę Etymotic i trwa w najlepsze, nie bez powodu. Takie rozwiązanie zapewnia znakomitą izolację dźwięków zewnętrznych i mocny bas. Jakością dźwięku SE530 zachwycają się użytkownicy i eksperci, w sumie trudno się dziwić: Shure to firma o niemal stuletniej tradycji. Od 1925 r. zajmuje się profesjonalnym sprzętem studyjnym i estradowym, a od pewnego czasu sprzedaje również produkty dla audiofilów. Topowy model SE530 w maleńkiej obudowie ma ukryte trzy mikro głośniki, konstrukcja jest dwudrożna (jeden wysokotonowy oraz dwa niskotonowe). Słuchawki izolują ponad 90% zewnętrznego hałasu, są bardzo porządnie wykonane i polecane do wszystkich przenośnych źródeł dźwięku, a więc również iPodów. Tylko który właściciel iPoda wyda na nie 450-500$? W Polsce można je dostać w kilku sklepach internetowych w cenie 1400-1500 zł. A w połowie 2010 r. Shure ma wprowadzić do sprzedaży jeszcze bardziej zaawansowany model - przedstawione na tegorocznych targach CES w Las Vegas - SE535.
HTC Evo 4G
Nie za bardzo lubię pisać o elektronice, ale tym razem nie mam wyjścia. HTC - tajwański potentat na rynku smartfonów odpalił dziś na konferencji w Las Vegas prawdziwą bombę: pokazał pierwszy na świecie telefon komórkowy 4 generacji. HTC Evo 4G będzie dostępny latem tego roku, na początku tylko w amerykańskiej sieci Sprint. Najkrócej mówiąc 4G oznacza wyjątkową szybkość transmisji danych, do 10 razy szybciej, niż pozwala na to trzecia generacja GSM (3G). Sprzętowo telefon jest wyposażony we wszystko co najlepsze w tej chwili na rynku... oprócz ekranu AMOLED. Ma za to ekran TFT LCD o przekątnej 4,3" i rozdzielczości 480x800 pixeli, procesor Snapdragon 1GHz, 512MB pamięci RAM, 1 GB wbudowanej pamięci na aplikacje (+ interfejs SDHC na karty do 32GB), aparat fotograficzny o rozdzielczości 8 Mpix z diodową lampą i możliwością nagrywania filmów HD (720p), wyjście multimedialne HDMI (z odpowiednią przejściówką) i mnóstwo innych funkcji. Aż dziwi, że to wszystko (włącznie z akumulatorem 1500 mAh, bluetooth, WiFi, kompasem oraz innymi czujnikami) udało się zmieścić w dość zgrabnej obudowie. System operacyjny to Android 2.1, na który powstało już ponad 30 tys. aplikacji. Zapewnia, m.in. integrację z popularnymi sieciowymi usługami: facebookiem, twitterem, flickrem, itd. Wszystko pięknie, tylko, że u nas na dobre się jeszcze nie zadomowiła sieć 3 generacji. Na szczęście i oczywiście Evo 4G współpracuje również z siecią 3G. Trochę więcej informacji można znaleźć na stronie Sprint.
niedziela, 21 marca 2010
Rockstead Knives
Japońskie noże Rockstead mogą wprawić w zakłopotanie nawet znawców takich narzędzi. To firma mało znana, jej produkty są bardzo drogie i wykonane z użyciem rzadko spotykanych materiałów. Dodatkowo Rockstead Knives w ciekawy sposób łączy ultranowoczesne wykończenie ze stylistyką prosto z mieczy samurajskich. Głownie noży są wykonywane z jednej z dwóch stali: ZDP189 lub YXR7. Pierwsza jest raczej znana maniakom, charakteryzuje się nieprawdopodobną twardością (do 67 HRC) i odpornością na ścieranie. Druga, łączy znakomitą odporność na ścieranie (twardość ok. 65 HRC) z wysoką udarnością. A więc noże wykonane z YXR7 wolno się tępią i są mocne, ale przy okazji mogą rdzewieć. Dlatego większość produktów Rockstead wykonanych z tej stali ma bardzo twardą powłokę ochronną DLC (Diamond Like Carbon). Tak jak widoczny na górnym zdjęciu GI-DLC, którego rękojeść ma tradycyjny japoński oplot. Z kolei rękojeści noży składanych są wykonane ze stopu aluminium, część z nich ma wstawki ze skóry płaszczki, tak jak widoczny na dolnym zdjęciu folder SHIN-S-ZDP z głownią o długości 95 mm wykonaną ze stali ZDP wypolerowaną na lustro włącznie z krawędzią tnącą.
Noże Rockstead mają kształty i szlify głowni wzorowane na... tak zgadliście, na japońskich mieczach, większość w stylu 'katakiriba" (z jednej strony szlif wypukłu, z drugiej płaski). Problemem noży Rockstead są niestety kosmiczne, nawet jak na tak innowacyjne produkty, ceny. Przedstawiciel tej marki w Wielkiej Brytanii oferuje składane noże za ok. 600-900 funtów sztuka, a te ze stałą głownią kosztują nawet ponad 2000 funtów! Ale są piękne, a jak tną można obejrzeć na poniższym filmie.
Quickmill Vetrano
Nic tak nie dodaje uroku kuchni, jak błyszczący ekspres do kawy w tradycyjnym stylu. A jeśli tradycyjny, to tylko włoski. Jest dużo firm, po wymienieniu których, kawoszom skacze ciśnienie nawet bez filiżanki espresso: La Pavoni, Francis Francis, Gaggia, Izzo... ja jednak polecam przyjrzenie się ekspresom mało znanej, ale za to cieszącej się znakomitą opinią firmy Quickmill. Co prawda Quickmill robi ekspresy dopiero od 1945 r. (np. La Pavoni od 1905 r.), ale wychodzi im to całkiem nieźle. Model Vetrano to półautomatyczny ekspres ciśnieniowy w tradycyjnym stylu. Jedną z zastosowanych w nim ciekawostek jest rotacyjna pompa do wody, która w odróżnieniu od wibracyjnych jest niemal bezgłośna. Vetrano ma moc 1500 W, jest wyposażony w bezpośrednie podłączenie do bieżącej wody, a także dysze pary i gorącej wody z izolacją termiczną (zawsze są chłodne). Ekspres jest wykonany z nierdzewnej stali 304 i wyposażony w elegancki podwójny manometr (podaje ciśnienie podaje ciśnienie w bojlerze i pompy). Urządzenie nadaje się ciągłego przygotowywania espresso, więc może być wykorzystywane także w małej gastronomii. Jedna uwaga: Vetrano nie jest dla osób, które żyją w pośpiechu, tylko dla takich ludzi, którzy uwielbiają pić kawę i celebrują ten moment. Cena u przedstawiciela Quickmill w Polsce to, aż 8600 zł.
sobota, 20 marca 2010
DC Shoes Men's Pro Spec 1.0 Driving Shoes
Buty DC Shoes są fajne, bo założycielem i prowadzącym firmę jest Ken Block - facet, który ma fantazję i potrafi realizować swoje marzenia. Ken Block zawsze lubił sporty ekstremalne - skateboarding, snowboarding, motocross... W 2005 r. zdecydował, że rozpoczyna karierę kierowcy rajdowego. W 2006 r. zdobył wicemistrzostwo Ameryki w tej dyscyplinie, z powodzeniem również startuje w słynnych X Games. W tym roku zostanie pierwszym kierowcą z USA, który wystartuje w Mistrzostwach Świata WRC. Oprócz tego Ken zasłynął z organizowania widowiskowych projektów w stylu Gymkhana za kierownicą swojego Subaru, a w dodatku zrobił z nich znakomitą maszynę marketingową, promującą jego firmę.
W gamie DC Shoes są głównie buty na deskę i do kosza, ale znalazł się również model do jazdy samochodem - Pro Spec 1.0 Driving Shoes. Spełnia on wymogi bezpieczeństwa FIA, posiada stosowną homologację (FIA 8856-2000) i można w nich startować w rajdach. Wizualnie nieco się różni od innych butów tego typu, przypomina hybrydę buta do koszykówki i jazdy samochodem. Cena tego modelu w USA to 200$.
A tak wygląda Gymkhana w wykonaniu Kena Blocka
piątek, 19 marca 2010
Oakley Pit Boss
Są firmy, które nieustannie mnie zadziwiają. Jedna z nich to Oakley, który oferuje okulary z innej planety. Chodzi głównie o fantastyczne wzornictwo, ale również o parametry optyczne, ergonomię i jakość wykonania. Co prawda, moim zdaniem, w porównaniu z sytuacją z przed dekady, projektanci amerykańskiej marki są ostatnio w słabej formie, ale porównując z konkurencją nadal nie mają się czego wstydzić. Jeden z ciekawszych nowych modeli to Pit Boss. Jak sama nazwa wskazuje okulary są przeznaczone dla "szefów padoku", czyli kierowców wyścigowych ze wskazaniem na F1. I to prawda, że często je można zobaczyć na nosach gwiazd Formuły 1.
W modelu Pit Boss Oakley po raz pierwszy połączył dwa charakterestyczne dla siebie materiały: tajemnicze tworzywo o nazwie Omatter ze stopami tytanu. Z bardzo udanym skutkiem. Szkła wykonano ze specjalnego tworzywa Plutonite (tak, Oakley lubuje się w kosmicznym nazewnictwie) i wyposażono w efektywny filtr polaryzacyjny, który likwiduje odblaski światła oraz pokrycie hydrofobowe, sprawiające, że dłużej pozostają czyste. Pit Boss jest dostępny w kilku wersjach kolorystycznych i przejrzystości szkieł. Okulary kosztują 600$ w USA, w Polsce je można kupić za 2000 zł za pośrednictwem internetowego sklepu O-shop.
czwartek, 18 marca 2010
Ibis Mojo SL
Firma Ibis produkuje rowery od 1981 r., ale dopiero niedawno stała się bardziej znana i od razu wyjątkowo modna. Można śmiało powiedzieć, że obok Rocky Mountain i Santy Cruz, Ibis jest teraz na absolutnym topie. Pewnie niemały w tym udział ma ambasador marki, genialny Brian Lopes, który w ekstremalnym kolarstwie górskim zdobył już wszystko, co możliwe. Ibis Mojo SL to rower klasy All Mountain lub XC, który razem z osprzętem w specyfikacji WTF nieznacznie przekroczy wagę 10 kg. To zasługa głównie ramy z włókien węglowych o podwyższonej sprężystości i wytrzymałości, ważącej niecałe 2,4 kg. Rama jest wyposażona w innowacyjne zawieszenie DW-link, które eliminuje niekorzystny wpływ sił powstających przy pedałowaniu. Ibis Mojo SL jest dostępny w trzech kolorach: czarnym macie, białym oraz niebieskim. Cena ramy z przednim amortyzatorem (Fox RP23) w USA to 2000$, a kompletnego roweru z przykładowym osprzętem - 5900-6200$. Dystrybutorem rowerów Ibis w Polsce jest Beastie Bikes. Polskie ceny zaczynają się od 10900 zł w specyfikacji WTF.
A Brian Lopes mówi o Ibisie tak:
Casio G'zOne
Casio jest znane w Polsce, ale nie z telefonów komórkowych. Szkoda. W USA i Japonii furorę robi seria G'zOne, "komórek" odpornych na... wszystko.
Dwa najnowsze modele to Rock i Brigade. Pierwszy jest rozkładaną konstrukcją typu 'clamshell'. Ma niezłe parametry, ale największa zaleta to właśnie odporność na uszkodzenia i warunki atmosferyczne. W jego wyposażeniu jest aparat 2 Mpix i kamera, bluetooth i GPS, czujnik temperatury, akcelerometr, kompas oraz kilka aplikacji przydatnych dla każdego trampa. Najciekawsza jest jednak konstrukcja: podzespoły są umieszczone w silikonowym amortyzatorze i obudowie z wzmocnionego tworzywa pokrytego dodatkowo poliuretanem. Dzięki zestawowi o-ringów we wszystkich wrażliwych miejscach telefon jest wodoodporny - można go zostawić na głębokości 1 m pod wodą na 30 minut.
Drugi nowy model - Brigade - jest jeszcze ciekawszy, to prawie outdorowy smartphone. Wewnątrz rozkładanej obudowy, kryje się duży wyświetlacz i klawiatura qwerty, a na obudowie zamontowano aparat o rozdzielczości 3,2 Mpix z autofocusem i diodową lampą. Oprogramowanie pozwala na odczytywanie dokumentów Worda, Excela, Powerpointa, PDF i TXT. Brigade zapewnia podobny poziom odporności i wodoszczelności, co jego prostszy brat, Rock.
Oba modele (i wszystkie z serii G'zOne) przechodzą całą serię testów wojskowych i legitymują się rozmaitymi militarnymi normami, a poza wszystkim bardzo atrakcyjnie wyglądają. Telefonu z serii G'zOne są dostępne w USA w sieci Verizon, a więcej na ich temat można przeczytać na specjalnej stronie.
Dwa najnowsze modele to Rock i Brigade. Pierwszy jest rozkładaną konstrukcją typu 'clamshell'. Ma niezłe parametry, ale największa zaleta to właśnie odporność na uszkodzenia i warunki atmosferyczne. W jego wyposażeniu jest aparat 2 Mpix i kamera, bluetooth i GPS, czujnik temperatury, akcelerometr, kompas oraz kilka aplikacji przydatnych dla każdego trampa. Najciekawsza jest jednak konstrukcja: podzespoły są umieszczone w silikonowym amortyzatorze i obudowie z wzmocnionego tworzywa pokrytego dodatkowo poliuretanem. Dzięki zestawowi o-ringów we wszystkich wrażliwych miejscach telefon jest wodoodporny - można go zostawić na głębokości 1 m pod wodą na 30 minut.
Drugi nowy model - Brigade - jest jeszcze ciekawszy, to prawie outdorowy smartphone. Wewnątrz rozkładanej obudowy, kryje się duży wyświetlacz i klawiatura qwerty, a na obudowie zamontowano aparat o rozdzielczości 3,2 Mpix z autofocusem i diodową lampą. Oprogramowanie pozwala na odczytywanie dokumentów Worda, Excela, Powerpointa, PDF i TXT. Brigade zapewnia podobny poziom odporności i wodoszczelności, co jego prostszy brat, Rock.
Oba modele (i wszystkie z serii G'zOne) przechodzą całą serię testów wojskowych i legitymują się rozmaitymi militarnymi normami, a poza wszystkim bardzo atrakcyjnie wyglądają. Telefonu z serii G'zOne są dostępne w USA w sieci Verizon, a więcej na ich temat można przeczytać na specjalnej stronie.
środa, 17 marca 2010
Polarion PF40 Helios
Brakowało Wam kiedyś naprawdę mocnej latarki? Jeśli tak, to warto zainteresować się produktami amerykańskiego Polariona, chociaż jeśli chcemy okazać im szacunek, nie nazywajmy ich latarkami. Polarion PF40 Helios to tak zwany HID: przenośny szperacz wyposażony w ksenonową lampę wyładowczą o mocy 40 W. Ilość światła jaką wytwarza naprawdę robi wrażenie. W przeliczeniu na jednostki mierzalne wynosi ona 4200 lumenów. Dla porównania, popularne podręczne latarki emitują zazwyczaj kilkanaście, a co najwyżej kilkadziesiąt lumenów. Oprócz reflektora w potężnej obudowie z lotniczego stopu aluminium zamknięto przetwornicę wysokiego napięcia i akumulator litowo-jonowy. Jego pojemność (4400 mAh) pozwala na 80 minut świecenia. "Latarka" jest duża (30 cm długości) i ciężka (1,6 kg), ale jak na "małe słońce" dość poręczna. Za przyjemność posiadania takiej zabawki trzeba zapłacić 2200$, a zakupu można dokonać m.in. w sklepie internetowym Polariona.
Poniżej można obejrzeć ciekawy pokaz slajdów przygotowany przez marketingowców Polariona.
Poniżej można obejrzeć ciekawy pokaz slajdów przygotowany przez marketingowców Polariona.
Seba High
Marka Seba to Rolls Royce wśród łyżworolek, szczególnie jeśli chodzi o sprzęt dla miłośników slalomu i freeride'u. Stworzona przez legendarnego Sebastiena Laffargue, jednego z największych pasjonatów rolek i najlepszych "slalomistów" na świecie. Topowy model tej marki to Seba High, wytwarzany w kilku wersjach. Najdroższą z nich jest Seba High Carbon Pro ze skorupą wykonaną z włókna węglowego. Osprzęt jaki jest stosowany w Seba High to szyny ze stopów aluminium (o długości 231 mm lub 243 mm), łożyska najwyższej klasy ILQ9 Twincam oraz kołka Seba Deluxe w rozmiarze 76 mm i twardości 85A (dla rozmiarów buta 34-40) lub 80mm/85A (dla rozmiarów 41-47). Krótko mówiąc: klasyczna slalomowa konstrukcja dopracowana niemal do perfekcji przez najlepszych specjalistów w branży i wytwarzana w bardzo krótkich seriach. Ceny modelu Seba High wynoszą około 1300-2300 zł w zależności od wersji. Drogo? Jeśli weźmiemy pod uwagę, że kupujemy najlepsze slalomowe łyżworolki na świecie, to chyba nie. Dodatkową zaletą jest ich dostępność na rynku polskim w sklepie prowadzonym przez właścicieli forum janarolki.pl.
A tak sprawują się Seby High na nogach najlepszych freestyle'owców - Chloe Seyres i Igor Cheremetieff z Seba Team:
A tak sprawują się Seby High na nogach najlepszych freestyle'owców - Chloe Seyres i Igor Cheremetieff z Seba Team:
wtorek, 16 marca 2010
Seiko Prospex MarineMaster Spring Drive GMT
Seiko jest marką popularna także w Polsce, ale postanowiłem ujawnić kilka mało znanych faktów na jej temat. Poza pasjonatami mało osób wie, że ten japoński producent ma w swojej ofercie zegarki po kilka a nawet 100 tys. $. Chodzi o modele sprzedawane na rynku japońskim pod markami Grand Seiko i Credor. Jeszcze mniej ludzi zdaje sobie sprawę, że Seiko to prawdziwa manufaktura - firma, która wytwarza własnoręcznie wszystkie elementy swoich zegarków, począwszy od mechanizmu, a kończąc na śrubkach.
Jednym z najciekawszych nieznanych Seiko jest MarineMaster z sportowej serii Prospex, a dokładnie model SBDB001. To zegarek nurkowy, tzw. diver, który wytrzymuje porównanie z największymi tuzami w tym segmencie. Dlaczego? Po pierwsze ma bardzo ciekawy mechanizm 5R66A - wersję opatentowanego Spring Drive pochodzącą z bardzo drogich Grand Seiko. To mechaniczny werk, tylko zamiast tradycyjnym wychwytem taktowany jest przez elektromagnetyczny układ Tri-Synchro. Zapewnia znakomitą, jak na "mechanika" dokładność rzędu 15 s na miesiąc i rezerwę chodu 72 h. Inne ciekawe cechy MarineMastera to monolityczna koperta bez tylnego dekla (dostęp do mechanizmu jest możliwy po wyjęciu szafirowego szkiełka) i fantastycznie wykonana bransoleta. SBDB001 jest dużym zegarkiem, ma 45 mm średnicy i 17 mm grubości. Dzięki temu, że koperta i bransoleta są wykonane ze stopu tytanu, waży tylko 174 g. Klasa wodoszczelności tego cacka to 600 m, dodatkowo wyposażono je w funkcję GMT (wskazywania drugiej strefy czasowej). Wady? Kosztuje co najmniej 4000 $ i trudno go kupić. Ale można to zrobić np. w sklepie internetowym Higuchi, gdzie jest też sporo dobrych zdjęć tego wyjątkowego modelu.
Jednym z najciekawszych nieznanych Seiko jest MarineMaster z sportowej serii Prospex, a dokładnie model SBDB001. To zegarek nurkowy, tzw. diver, który wytrzymuje porównanie z największymi tuzami w tym segmencie. Dlaczego? Po pierwsze ma bardzo ciekawy mechanizm 5R66A - wersję opatentowanego Spring Drive pochodzącą z bardzo drogich Grand Seiko. To mechaniczny werk, tylko zamiast tradycyjnym wychwytem taktowany jest przez elektromagnetyczny układ Tri-Synchro. Zapewnia znakomitą, jak na "mechanika" dokładność rzędu 15 s na miesiąc i rezerwę chodu 72 h. Inne ciekawe cechy MarineMastera to monolityczna koperta bez tylnego dekla (dostęp do mechanizmu jest możliwy po wyjęciu szafirowego szkiełka) i fantastycznie wykonana bransoleta. SBDB001 jest dużym zegarkiem, ma 45 mm średnicy i 17 mm grubości. Dzięki temu, że koperta i bransoleta są wykonane ze stopu tytanu, waży tylko 174 g. Klasa wodoszczelności tego cacka to 600 m, dodatkowo wyposażono je w funkcję GMT (wskazywania drugiej strefy czasowej). Wady? Kosztuje co najmniej 4000 $ i trudno go kupić. Ale można to zrobić np. w sklepie internetowym Higuchi, gdzie jest też sporo dobrych zdjęć tego wyjątkowego modelu.
HPRC 3500
HPRC to stosunkowo mało znana włoska firma produkująca pojemniki transportowe z laminatów, tzw. dryboxy. Inne, bardziej znane tego typu firmy to m.in. Peli i Otterbox, ale to właśnie w ofercie High Performance Resin Cases (bo takie jest rozwinięcie akronimu) znalazłem coś, co mi się bardzo spodobało. HPRC 3500 to plecak-box, polecany płetwonurkom, motocyklistom i miłośnikom innych sportów ekstremalnych. Jest wodoszczelny (szczeliny zabezpieczone o-ringiem), w dużym stopniu odporny na zniszczenie, wytrzymuje sporą amplitudę temperatur (-40/+80 st. C), a przede wszystkim bardzo bajerancko wygląda. Jak większość dryboxów, tak i HPRC 3500 wyposażono w specjalny zawór, który zapobiega wytworzeniu się podciśnienia wewnątrz, co czasem uniemożliwia otwarcie szczelnych pojemników. Tak jak inne produkty HPRC spełnia lub przekracza wymagania różnych przemysłowych i militarnych norm (ATA 300, IP67, STANAG 4280 and DS 81-41). Nietypowy plecak jest dostępny w kilku konfiguracjach, np. z wnętrzem wyłożonym pianką lub podzielonym na dwie części. Dzięki mocnemu plecakowi miłośnicy ekstremalnych rozrywek i ludzie pracujący w ciężkich warunkach mogą stylowo i skutecznie zabezpieczyć swój drogocenny sprzęt: aparaty fotograficzne, kamery wideo, aparaty nurkowe itp. Również HPRC 3500 nie jest tanie. Cena w USA w zależności od wersji wynosi 500-550$. Więcej informacji na stronie producenta.
poniedziałek, 15 marca 2010
Pro-tech Doru
Przedstawiam Doru - nowy model Pro-techa, jednej z najlepszych na świecie firm produkujących noże automatyczne. Amerykańska firma wytwarza noże dopieszczone w każdym szczególe i w małych seriach. Doru jest efektem współpracy z bardzo modnym i bardzo zdolnym projektantem z USA, Allenem Elishewitzem. Nóż ma standardową dla Protecha (i większości "automatów") konstrukcję. Rękojeść jest wykonana z lotniczego stopu aluminium (6061-T6), klinga z nierdzewnej stali 154cm, blokada i mechanizm otwierający nóż to plunge lock, a o szybkie otwarcie dba mocna sprężyna współosiowa (ang. coil spring). Klinga ma długość 3,5 cala, a sugerowane ceny producenta (tzw. MSRP) zaczynają się od 200$ za prezentowaną na zdjęciu wersję. To oznacza, że w amerykańskich sklepach internetowych będzie można go kupić sporo taniej). Więcej informacji można znaleźć na stronie Pro-techa, a o ewentualną dostępność pytać polskiego dystrybutora.
niedziela, 14 marca 2010
Warren Thomas TAD Gear Dauntless
Dauntless to seria składanych noży custom (obiegowe określenie noży wytwarzanych ręcznie lub przy użyciu prostych maszyn, zwykle przez jednego człowieka i w pojedynczych egzemplarzach) projektowanych na zamówienie fantastycznego sklepu internetowego TAD Gear. Zasada jest taka, że raz na jakiś czas TAD Gear umawia się z jakimś knifemakerem z amerykańskiej czołówki, na zrobienie pewnej liczby składanych noży w podobnym stylu. Taka współpraca z Striderem, Philem Boguszewskim, Allenem Elishewitzem, Rickiem Hindererem i Shanem Sibertem wypadła bardzo dobrze. Teraz przyszła kolej na Warrena Thomasa, który tworzy bardzo ciekawe noże - lekkie i futurystyczne. TAD Gear Dauntless w interpretacji Warrena Thomasa jest wykonany ze stopu tytanu i laminatu G10 albo włókna węglowego wg. recepty wymyślonej przez Stridera - jedna część rękojeści (z blokadą frame lock) powstaje z tytanu, druga z G10 lub CF. Co charakterystyczne dla noży Thomasa, z tytanu jest wykonana również głownia noża o długości 3,6". Ponieważ własności mechaniczne stopów tytanu (odporność na ścieranie) są co najwyżej średnie Warren jakąś tajemniczą metodą tworzy niezwykle twardą warstwę węglików tytanu na krawędzi tnącej. Tak jest również w przypadku noży zrobionych dla TAD Gear. W efekcie mamy bardzo lekki, bardzo oryginalny nóż, który będzie ozdobą każdej kolekcji. Za przyjemność jego posiadania trzeba zapłacić aż 585$. Trzeba się również pospieszyć, bo foldery Dauntless zawsze błyskawicznie znikają z oferty sklepu. Nóż można dokładniej obejrzeć i kupić na stronie TAD Gear.
sobota, 13 marca 2010
Emerson Gentleman Jim
Emerson jest jednym z pionierów i najsłynniejszych producentów tzw. taktycznych folderów. Gdyby nie pierwsze projekty Ernesta Emersona (jeszcze zanim powstała jego marka) dla Benchmade (modele 970 i 975 - protoplaści Emersona CQC-7) i Timberline (Specwar), to kto wie jak by dzisiaj wyglądał ten rynek. A najnowszy model, który wyszedł spod ręki Ernesta (nazywanego w pewnych kręgach "The Man" ;) widzicie na zdjęciu. To Gentleman Jim, bardziej smukły i elegancki od większości noży tej marki. Materiały i konstrukcja standardowe: klinga ze stali 154CM (o długości 3,5"), rękojeść z okładzinami z G10 i linersami ze stopu tytanu. Blokadą jak w większości produkcyjnych Emersonów (oprócz nich właściciel firmy oferuje też noże wykonywane własnoręcznie) jest liner lock. Szlif główny klingi jest obustronny, krawędź tnąca tradycyjnie dla Emersonów wyprowadzona jednostronnie. Również jak w większości modeli EKI (Emerson Knives Inc) na grzbiecie klingi oprócz dysku służącego do otwierania można znaleźć tzw. wave, który służy do superszybkiego otwierania o krawędź kieszeni. To genialny w swej prostocie wynalazek Ernesta Emersona. Na koniec parę słów o nazwie. Gentleman Jim to pseudonim słynnego boksera - Jima Corbetta, pierwszego który zdobył tytuł Mistrza Świata wagi ciężkiej walcząc w rękawicach. Było to w 1892 r. I jak nie lubić takiego noża? Więcej na stronie producenta.
A.G. Russell Acies
A.G. Russell to postać bardzo znana w nożowym świecie. Założyciel amerykańskiego stowarzyszenia nożorobów (Knifemaker's Guild), właściciel wielkiego sklepu z nożami A.G. Russell Knives, projektant noży od lat 60-tych ubiegłego wieku. Wiele jego projektów jest wykonywanych przez znanych producentów specjalnie na potrzeby jego sklepu. Dotyczy to również najnowszej propozycji - modelu Acies. To klasyczny nóż składany, nieco inspirowany Sebenza Chrisa Reeve'a. Jednak Acies ma kilka interesujących cech. Jego głownia o praktycznym kształcie jest wykonana z supernowoczesnej japońskiej stali ZDP-189 (wg. oficjalnej nomenklatury nie jest to nawet stal, bo w składzie ma 3% węgla), charakteryzującej się bardzo wysoką twardością (64-66 HRC) i wyjątkową odpornością na tępienie. Blokada, której użyto w Aciesie, to oczywiście frame lock opracowany przez Chrisa Reeve, wyposażony w ogranicznik projektu innego knifemakera - Ricka Hinderera. Głownia Aciesa ma 3 i 5/8" długości, rękojeść jest wykonana ze stopu tytanu (6Al4V), nóż waży 136 g. Na zlecenie A.G. Russella jest produkowany w fabryce koncernu KAI (właściciela m.in. marek Kershaw i Zero Tolerance), cena Aciesa to 375$. Dużo, ale otrzymamy za nią bardzo ciekawy i rzadki nóż. Więcej informacji oczywiście na stronie A.G. Russell Knives.
Benchmade AFCK
Benchmade AFCK to bez dwóch zdań nóż kultowy. Zaprojektowany przez Chrisa Caracci (operatora w legendarnej jednostce specjalnej Seal Team 6) najpierw dla Spyderco (jako rozwinięcie modelu Police), doczekał się produkcji pod marką Benchmade i... stał się jednym z jej symboli. Z nie do końca jasnego powodu został wycofany z produkcji w 2005 r. Prawdopodobnie chodziło o niską sprzedaż, ale mogło to mieć też związek z wizerunkiem marki. AFCK był składanym nożem 'do walki'. Początkowo skrót był rozwijany jako Advanced Folding Combat Knife, w ostatnich latach sprzedaży Benchmade zmienił akronim na Advanced Folding Camp Knife ;). Benchmade AFCK był produkowany w różnych wersjach, najpierw z blokadą liner lock (modele z numerem 800), również w wersji mini (modele 812 i 814), potem z genialną blokadą axis lock (model 806). Co ciekawe oficjalnie produkcja się zakończyła, ale od czasu do czasu pojawiają się krótkie serie AFCK wyprodukowane dla różnych dealerów. Jakiś rok temu powstał AFCK z głownią ze stali S30V i rękojeścią z włókna węglowego, a ostatnio dla internetowego sklepu Acma Benchmade wyprodukował AFCK ze znakomitej stali M4, czarnym pokryciem klingi i rękojeścią z szarego G10 (na zdjęciu). Szkoda tylko, że za te wersje kultowego Benchmade trzeba zapłacić bardzo dużo: 300-350$. Znacznie bardziej podobałoby mi się, gdyby firma utrzymała seryjną produkcję tego noża, choćby w ograniczonej liczbie egzemplarzy.
sobota, 13 lutego 2010
LionSteel SR-1 Ti
Michelle Molletta jest znany w europejskim światku nożowym głównie z zaprojektowania i wykonywania serii potężnych noży ze stałą głownią nazwanych Nexus. Teraz zaprojektował równie ciekawy nóż składany, który będzie produkowany seryjnie. Nóż jest potężny, waży 203 g, a głownia ma 94 mm długości i 4,5 mm grubości. Wykonano ją z nowoczesnej narzędziowej stali Sleipner hartowanej do twardości 60-61 HRC. Rękojeść jest zrobiona ze stopu tytanu (6Al4V grade 5) i można wybrać jeden z kilku kolorów jej wykończenia - naturalny, anodyzowany na niebiesko lub na brązowo. Folder Molletty to jedyny znany mi nóż składany (oprócz ręcznie wytwarzanej Lochsy Scotta Cooka), którego rękojeść jest wyfrezowana w jednym kawałku stopu tytanu. Teoretycznie zwiększa to jej wytrzymałość, a na pewno wygląda bardzo ładnie. To nie koniec ciekawostek. W nożu zastosowano stalową, wymienną końcówkę blokady frame lock oraz unikalny opatentowany system RotoBlock, który pozwala na zablokowanie noża w pozycji otwartej, jednocześnie będąc zabezpieczeniem przed wygięciem listka blokady. RotoBlock to widoczny przy blokadzie nieduży dysk, po otwarciu noża można nim dokręcić blokadę. Nóż projektu Molletty nazwano SR-1 Ti i produkuje go włoska firma LionSteel. Nie jest tani - kosztuje 295 euro, ale konkurencja na całym świecie, nie oferuje niczego podobnego. Po prostu unikat.
Hogue Knives
Hogue to jedna z lepszych firm w USA produkujących ręcznie robione okładziny do rękojeści pistoletowych i rewolwerowych - tzw. gripy. Za wielką wodą jest sppory rynek na takie produkty. Jak niektórzy konkurenci, tak i Hogue wpadł na pomysł, żeby gamę swoich produktów uzupełnić o linię składanych noży "taktycznych". Projektami zajął się znany amerykański nożorób - Allen Elishewitz.
Hogue Knives to na razie właściwie jeden model w kilku wariacjach. Możemy wybrać rozmiar klingi (3,5" lub 4"), materiał rękojeści (stop aluminium albo laminat G10) oraz kształt klingi (klasyczny drop point lub amerykańskie tanto). Zastosowana blokada to plunge lock, kojarzony raczej z nożami automatycznymi, ale póki co wszystkie Hogue Knives są otwierane ręcznie z pomocą kołka w klindze. Noże na zdjęciach wyglądają bardzo dobrze, co nie dziwi - Elishewitz zawsze miał rękę do zgrabnych projektów. O ile można czegoś się domyślać patrząc na fabryczne zdjęcie, to z projektem w parze idzie wysoka jakość wykończenia. Mam przynajmniej taką nadzieję, bo ceny noży nie są niskie (180-200$), ale pozostają na akceptowalnym poziomie. Stal użyta do produkcji kling to dobrze znana nierdzewna 154cm. Podobbno Elishewitz planuje zmienić ją na proszkową wersję tej stali (CPM154), ale z powodu kłopotów finansowych jej producenta (Crucible Powder Metallurgy niedawno ogłosiło bankructwo), chwilowo jest to niemożliwe. Więcej informacji na stronie Hogue.
czwartek, 11 lutego 2010
Leatherman Style
Nóż to, multitool, czy scyzoryk? Oto jest pytanie, a przede wszystkim totalne zaskoczenie, że Leatherman zrobił takie "coś". Firma, która stworzyła narzędzie wielofunkcyjne zwane multitoolem, bierze się za bary z gigantem na rynku scyzoryków - Victorinoxem? Chyba nie, ale skoro Victorinox ma swojej ofercie także multitoole, to właściwie czemu nie? Pierwszy scyzoryk od Leathermana nie wygląda tak źle, chociaż do dopracowanych narzędzi szwajcarskiego producenta trochę mu brakuje. Przede wszystkim można mieć zastrzeżenia do ergonomii projektu - stalowy szkielet nie będzie tak leżał w ręku jak rękojeść z tworzywa sztucznego. Tak przynajmniej się wydaje. Dobór narzędzi (ostrze, nożyczki, pilnik, pęseta, śrubokręt zwykły i gwiazdkowy) jest niegłupi, ale wszystkich nie zadowoli. Chyba, że to dopiero początek...
Pohl Force H3 Alpha Two
Czy Niemcy potrafią? Na pewno wymyślać skomplikowane nazwy dla swoich produktów. Ale czy potrafią również zaprojektować i wyprodukować dobry składany nóż w modnym, wypromowanym przez Amerykanów taktycznym stylu? Tak zwany tactical folder? Spójrzmy na model Alpha Two firmy Pohl Force od niedawna obecnej na rynku. Marka jest firmowana przez znanego w kraju filozofów i poetów specjalisty od ostrych narzędzi oraz ich projektanta - Dietmara Pohla.
Na pierwszy rzut oka Alpha Two niczego nie brakuje, no może poza pewną zgrabnością projektu, ale wydaje się dość ergonomiczny. Kolej na materiały. Zastosowana stal to 440c, właściwie porządna. Przez wiele lat była standardem w nożach wysokiej klasy i przy poprawnym hartowaniu niewiele jej można zarzucić. Tyle, że już od kilkunastu lat wśród producentów noży, trwa technologiczna pogoń za coraz to nowszymi gatunkami stali. Pogoń "nakręcana" głównie przez amerykańskie firmy (ba, niektóre stale powstają nawet we współpracy z nimi i są opracowane specjalnie z myślą o nożach). I na tym tle materiał na klingę Alpha Two przedstawia się już mniej imponująco. To samo dotyczy okładzin rękojeści. To tak zwany Zytel, czyli tworzywo sztuczne formowane wtryskowo. Formalnie wiele mu nie można zarzucić, jest wytrzymałe i pozwala na dużą dowolność w operowaniu formą. Tylko znowu, Amerykanie od dawna stosują już inne materiały, szczególnie w droższych nożach spotyka się niemal wyłącznie G10 (specjalny laminat), włókno węglowe albo stopy tytanu.
Teraz przyjrzyjmy się projektowi. Mimo, że nie powinno się mówić wiele o ergonomii noża, nie mając go w ręku, można podejrzewać, że ten będzie leżał wygodnie i pewnie. Zastrzeżenia można mieć jedynie do braku finezji. Nóż można otworzyć jedną ręką (a właściwie jednym palcem) korzystając z dysku umieszczonego na grzbiecie ostrza. Dysk jest wzorowany na rozwiązaniu spopularyzowanym przez firmę Emerson - jednego z pierwszych na świecie producentów takich noży. Firmę oczywiście rodem z USA. W przypadku dysku Alpha Two trzeba zwrócić uwagę na pewną ciekawostkę. Można go łatwo zdemontować co czyni go legalnym w świetle dość skomplikowanego niemieckiego prawa w tym zakresie. Również długość klingi (11,3 cm) nie przekracza rozmiarów dozwolonych przez niemieckie prawodawstwo. Jeśli mowa o długości, to nie można nie zauważyć, że Alpha Two dysponuje kawałem klingi, nawet jak na standardy noży taktycznych. Jej grubość (4 mm) predystynuje nóż do poważniejszych zadań, ale jednocześnie obiecuje niezłe własności tnące. Szczególnie jeśli wziąć pod uwagę wysoki szlif. Inna nowinka zastosowana w Alpha Two to oś główna którą można wyregulować przy pomocy zaimprowizowanego narzędzia, np. monety. nieco przeraża masa noża, nawet jeśli wziąć pod uwagę jego rozmiary - waży 280 g!
Nóż jest jest wyposażony w popularną i nienajnowszą blokadę "back lock" częściej stosowaną w tradycyjnych, niż taktycznych "składakach" (w nich króluje tzw. liner lock lub frame lock). Ale to bardzo dobrze. Na rynku jest niewiele takich noży, a back lock jest godną zaufania, oburęczną i wygodną w operowaniu blokadą. Moim zdaniem duży plus dla Pohl Force. Minus za cenę, która została określona na poziomie 160 euro. Za porównywalne pieniądze w sklepach internetowych można znaleźć dużo kobkurencyjnych noży wykonanych ze znacznie lepszych materiałów. Wystarczy przejrzeć ofertę najbardziej znanych marek: Benchmade, Cold Steel, Emerson, czy Spyderco. Podsumowując Pohl Force H3 Alpha Two to kawał średnio ładnie wyglądającego, ale budzącego zaufanie noża. Minusem są przeciętne materiały i wysoka cena, do plusów można zaliczyć kilka ciekawych rozwiązań. Jego niewątpliwym rynkowym atutem są duże rozmiary. Na rynku jest gęsto od podobnych noży, ale wśród składanych jest niewielu konkurentów podobnej wielkości. Kolejny i już ostatni plus za blokadę. Pohl Force H3 Alpha Two na pewno nie będzie rynkowym przebojem, ale dla niektórych może stanowić ciekawą odmianę na rynku zdominowanym przez amerykańskich producentów. Jeszcze jedna uwaga - firma Pohl Force jest niemiecka, ale nóż wyprodukowany na Taiwanie. To już koniec "przyglądania" się nożowi, którego nigdy na oczy nie widziałem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)